Kierunek Hallstatt

4 rano.Wyruszamy pełni entuzjazmu i przekonania, że to będzie fajna, zwariowana przygoda. Jest zimno, nadciągają chmury i pada deszcz. Przejeżdżamy dosyć szybko granicę i wjeżdżamy do Czech. Czas na postój kubek gorącej kawy.

Jedziemy dalej. Wiatr zaczyna rozwiewać chmury. Gdzie nie gdzie pojawiają się prześwity niebieskiego nieba . Arek miał racje, jego prognoza pogody sprawdzała się kropka w kropkę, godzina po godzinie.

Im bliżej tym piękniej. Co chwilę zachwycamy się kolejnymi widokami.

Plan jest taki. Jak tylko dotrzemy do miejsca noclegu, szybki prysznic po podróży i zaczynamy wieczorny plener.